poniedziałek, 22 lipca 2013

Dont stop believe.

Rozdział 16

Obudziłam się juz w szpitalu. Byłam nie przytomna, ale czułam ten nieprzyjemny zapach antybiotyku i kroplówki.

-Witamy w świecie żywych.- mężczyzna w długim białym fartuchu uśmiechną się. Jaskrawe światło dnia wbijało swoje promienie w moja twarz, co powodowało automatyczny odruch zasłony.

-Jak się pani czuje?- lekarz ,którego imię i nazwisko widniało na srebrnej plakietce codziennego uniformu , pan mgr Josh Smiths , ujął moja dłoń i widząc jak cierpię delikatnie ułożył mnie na łóżku. Zaczęłam się dusić. Miałam wrażenie ,ze boje się wziąć oddech. Jakaś dziwna substancja otulała moje płuca i serce. Natychmiast przestałam słyszeć ich glosy. Skupiłam się na oddechu i na malej. Co z nia. Ból się nasilał. Nie potrafiłam nic zrobić.

-spokojnie, spokojnie, juz nic się nie dzieje. -spojrzałam w czarne oczy głównego lekarza. Dziwnym i nie znanym mi sposobem uspokoiły mnie. Maska tlenowa ,powoli, równomiernie przywracała stały oddech. Chyba juz wiem co czuje Nath ,kiedy ma atak astmy. Usiadłam na łóżku. Dostałam nagłego ataku szalu. Płakać mi się chciało. Jakimś niespodziewanym trafem do sali weszła pielęgniarka, z powodem mojego krzyku. Maleńka Dracy , spala spokojnie. Wzięłam ja na ręce.

-Czy... jest ktoś...?

-Nie nikt się po panie nie zgłosił. Przykro mi. Wyniki badan macie bardzo dobre, nie najlepsze, ale mam nadzieje ze będziecie dbać o siebie. Dziś wieczorem zostaniecie wypisane.

-dziękuje. - nie miałam humoru ,na pogawędki z lekarzami oddziału.

Spojrzałam przez okno. Widziałam śnieżny obraz za oknem. Boże, jak ja chciałabym ,aby to wszystko to był durny sen. Zeszłam z łóżka i sięgnęłam po swoje rzeczy. Czarny, rozciągnięty sweter, biała podkoszulka i alladynki. Czyli to co mi zostało, jak na ten moment. Żywioł porwał wszystko. Zabrał za sobą, z mojej własnej głupoty. Utuliłam mała, która ubrana była w rzeczy ze szpitala. Zapytałam lekarzy i wyszłam na spacer po budynku. Tak strasznie chciałabym ,żeby było lato, poszłabym z nią na pole. A tak jestem tu zamknięta. Mijały kolejne godziny a ja juz z nudów oglądałam bajki na małym telewizorku tuz nad nakastlikiem visa vi mnie. Mała spala ,czego zazdroszczę jej bardzo. Natknęłam się w końcu na program MTV ,na którym właśnie zastałam wiadomości celebrytow. Mówili o Nico i o Cher Lloyd, i niestety o nim. Był na jej urodzinach w NY , tańczyli razem dość ... blisko. Pocałował ja. Nie ma szans, żebym mogła nadal patrzeć na to. Nie mogę wbijać sobie kolejnych opiłków szkła do serca. Płakać mi się chce ale obiecałam sobie ze juz nigdy więcej. Z reszta limit leż juz dawno się mi skonczyl. Spuscilam glowe i ułozylam sie na lóżku.

-hej. -uslyszalam za soba przyjemny glos.

-hej..- popatrzylam na mlodego chlopaka w mietowym wdzianku i statoskompem na szyji. Na twarzy mial maske chirurgiczna. Rozesmialam sie glosno.

-mam cos dla cb.- usmiechna sie i puscil do mnie oko.

-a co?- popatrzylam na niego podchwytliwie. Byl chyba najprzyjemniejszym facetem na ziemi. Przy okazji bardzo smiesznym i uroczym.

-Kawa i rogaliki.. stolowka szpitalna nie nalezy do najlepszych. Haha.. smaczenego.- podal mi kubek pelen kawy ze Starbucks ‘a i dwa rogaliki. Zabralam i zagladnelam do srodka. Smialam sie sama z siebie. Jak juz dawno sie nie smialam. Po dokladnym rozpatrzeniu sie w zywnosci uklonilam sie na podzieke. Teraz to on sie zasmial.

-zapalilabym sobie, ale nie moge tutaj. Z reszta nie bede palic ze wzgledu na mala.

- czekaj. - chlopak zaslonil rolety w pokoju i zamkna drzwi, a mala odwiozl na drugi koniec pokoju , tak aby nie byla w zasiegu okna. Otworzyl je najszerzej jak sie da.

-masz.- podal mi paczeke papierosow ,sam wkladajac jednego do ust.

-oszalales ??- popatrzylm na niego jak na wariata. - przeciez nas wywala.. wywala ciebie - wykrzywilam usta w grymasie.

-ja jestem tu tylko na praktykach, a ty i tak wychodzisz . Hahahaha

-nie pomyslalam. Jak tak stawiasz sprawe to daj. - wyciagnelam z paczki jednego, a nastepnie zapalilam. Ahh jaka byla moja ulga ,gdy pierwszy raz od roku zapalilam. Czulam sie inna. Niesamowicie wolna. W te 5 min nic a nic mnie nie trzymalo. Latalam ,za miast stapac twardo po ziemi. Jednak wszystko ma swoj koniec. Niestety. Wyrzucilam peta przez okno i domknelam je.

-uroczo.- praktykant podszedl do mnie. - Jestem Sam, milo mi.

-Hej. Julie, mow do mnie Juls.

-Spoko.-tak pieknie sie usmiechnal ,mial piekne perlowe zeby, i podobne doleczki jak Harry. Ale to nie to samo. Niestety. Dlugo rozmawialismy jeszcze z Samem, jednak nic nie trwa wiecznie. Jego przerwa sie skonczyla ,a mojego pobytu z mala w szpitalu kres. Zebralysmy swoje rzeczy i wyszlysmy. Rozgladnelam sie do okola z nadzieja, ze bedzie tam stal ale moje marzenie bylo nie realne. Stalam bez sensu w miejscu z mala na rekach. Postanowilam wrocic do domu, tyle ze ja juz go nie mam. Nie mam domu,nie mam gdzie sie podziac. Usiadlam na lawce przed budynkiem i myslalam. Myslalam co dalej.. przeciez juz nic nie mam.
 
 
 
__________________________________________________________________________________
 
Hej, to już powoli ostatnie rozdziały. Bardzo mi przytkro ,że tak to się kończy, jednak nic nie poradzę. To wasza wina, ponieważ same zaprzestałyście czytać bloga. A w sumie nie czytać. KOMENTOWAĆ. Normalnie płakać mi się chce, ale to nie moja wina. W rozdziale są błędy , jednak nie mogę ich poprawić bo dodaję z komórki. Przepraszam. To co ... powoli, będę się z wami żegnać ,ale ... pamiętajcie ,że to jeszcze nie teraz.

wtorek, 16 lipca 2013

Go with my love to your world.


Rozdział 15

 Z każdym dniem cierpiałam bardziej. Mała nie była juz grzeczna. Nie czuła zapachu , miłości, ciepła i wszystkiego tego, co nawet mnie brakowało. Ja juz nie potrafię spać, bo widzę w tedy jego twarz ,która tak okropnie rani. Widzę ja, i czuje jego dotyk. Czuję jak zawsze dotyka mnie rano, czuję jego uścisk, a jego nie ma. Nie potrafię spać bo czuje jego zapach. Czuje jak przesiąkam jego perfumą. Tak powoli staczam się z jego powodu.  Ta tęsknota, kiedyś doprowadzi mnie na dno. Nie mogę spać ,wiec czekam po nocach na informacje o nim. Nie wychodzę z domu chyba ,że jest to konieczne. Proszę ludzi by robili mi zakupy. Po prostu nie umiem wyjść na świat. Tak strasznie boje się ,że cos mnie skrzywdzi bardziej niż on. Mała przestała mnie słuchać ,teraz jest inną postacią. Już nie potrafię sama tego ogarnąć . Moje myśli już bez ustanku krążą wokół adopcji. Nie daje rady. Jestem nieudolna matką a myślę ,że są ludzie, którzy na pewno zajmą sie nią i wychowają jak swoją. To będzie bolało ,bardziej niż każdy cios, ale przynajmniej mam pewność ,że mój największy skarb na świecie do końca życia będzie szczęśliwy. Ktoś z pewnością,  będzie umiał ją wychować. Staram się nie myśleć o tym ,że nigdy już jej nie zobaczę albo, ze nigdy nie będę widziała jak rośnie. Jak idzie do szkoły. Po prostu chce dla niej dobrze. Ja juz mogę umrzeć. Teraz tutaj. Mogę umierać na stojąco. Bo ktoś odebrał mi cale moje życie i serce. Mimo wszystko walczę. Dałabym mu za duża satysfakcje ,gdybym po  prostu zamknęła oczy. Poddałabym się ,a one miałby sie z czego śmiać. Zmęczona o godzinie 3.00 postanowiłam zrobić sobie herbatę. Nieprzytomna zagotowałam wodę ,która wciąż i wciąż i wciąż wrzała. Zasnęłam. Ze zmęczenia postanowiłam mu postawić czoło. Sen miał być moim dowodem na sile. Godziny mijały, ja leżałam z mała w sypialni i ten smród. Tak okropny smród. Teraz juz wiedziałam ze straciłam wszystko. Ktoś z zewnątrz zadzwonił po straż , wszystko działo sie tak szybko. Byłam wypompowana i zmęczoną, juz nie dawałam rady. Ledwo oddychałam,  otworzyłam okno w moim pokoju. Póki co tylko tu sie nie paliło. Nie miałam jak zejść na dol. Języki ognia powoli pożerały każdy skrawek tego domu , zjadały wszystko co miałam. Zrujnowałam swoje życie. Zycie moje i mojej córki. Przytuliłam tylko mojego maluszka do siebie i ukryłam sie jak najdalej przecież nie skocze z pietra z niemowlakiem. Moja ostatnia myślą i słowem jaki wypowiedziałam było - Harry. Juz dalej nie wiem co sie działo. Nie wiem gdzie byłam, co stało sie z Dracy. Może sama ja zabiłam ,a może leży gdzieś obok. Nie czuje nic. Słyszę glosy ,widzę uśmiechnięte twarze, ale wciąż nie widzę ciebie. Tak bardzo chce zobaczyć ciebie. A może to ona chce zobaczyć ciebie. Unoszą ja. Unoszą moje maleństwo. Uratowana, a ja? Ja zamykam oczy ,dużo mocniej i ześlizguje sie na ziemie. Chce Myślec ,ze nie żyje. Przez ułamek sekundy jestem szczęśliwa. Od dawna nie widziany, na mojej twarzy pojawił sie usmiech. Czy juz umarłam? Widzę ciemność. Jest mi gorąco. Jestem w piekle? A może wciąż leże w pokoju­­?  Może właśnie pochłaniają mnie języki ognia?

Czekam.

 

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

 Znów bardzo krotko. Dziś to juz wgl ledwo co wypociłam ale dziś nie było dialogów ,sama musiałam sb radzic z opisem i nie było fajnie. Niestety planuje rzeczywiście koniec opowiadania, bo wiem że czyta to bardzo wiele osób, i wiem że czytacie, tylko nie satysfakcjonują mnie 2 komentarze gdy kiedyś było 10-15 sorry . Kocham i pozdrawiam do następnego . :33
 
 
*sam się prosi..:p*

poniedziałek, 15 lipca 2013

THE END

Z POWODU BRAKU KOMENTARZY ORAZ ZAINTERESOWANIA TYM BLOGIEM KOŃCZĘ GO NA CZAS NIE OKREŚLONY ILE WGL WRÓCĘ., BARDZO MI PRZYKRO, DLA ZAINTERESOWANYCH POLECAM BLOGA MOJEJ KOLERZANKI, TYM RAZEM FAN FICTION , TEŻ O HARRYM ... ;D BO KTO NIE LUBI HARREGO BAD BOYA HAHAHA DOBRA NIE WAŻNE ... DZIĘKUJE WAM ZA WSZYSTKO , CAŁUJĘ KAŻDĄ Z WAS Z OSOBNA, MAM NADZIEJĘ,ŻE KIEDYS SIĘ JESZCZE SPOTAKMY ;D POZDRAWIAM



JULS.



BLOG KOLEŻANKI : http://mystery-fanfiction.blogspot.com/
 

czwartek, 6 czerwca 2013

More Than a world..

Rozdział 14

A wiec życie matki , a zwłaszcza nastolatki, okazuje się nie takie łatwe, jak powinno. Mała jest tak bardzo związana z Harry. Sama, czasem zastanawiam się ,czy ona zdaje sobie sprawę, z tego kim dla niej jestem. Ale przychodzi taki czas, że kiedy się nią zajmuje bawi się moimi włosami ,smieje itp. W tedy mam wrażenie, że jednak coś nas łączy. najgorzej jest kiedy Harry musi wyjechać. Zwyczajnie sobie nie radze, życie staje się zbyć czarne. Nie mam siły. Nikt mi nie pomoże . nikogo prócz niego nie mam tutaj. Tutaj w Londynie mam tylko Harrego i chłopaków. Elka wciąż studiuje, a Liam rozstał się z Daniell. Chłopaki są w trasie, więc szczerze nie mam nikogo. Moja mama nie jest w stanie przyjechac do mnie ,aby mi pomóc. przecież sama pracuje. jedynym plusem jest nauka w domu i samodzielność. gdyby nie to zginęła bym już dawno. każdy dzień wygląda tak samo. Stała monotonnie, jest jak powoli wbijające się w serce szkło. Płakać mi się chce, gdy pomyśle sobie, że mogłam właśnie być gdzieś na imprezie, kiedy w tym samym czasie usypiam moją 6 miesięczną córkę. Jednak , sama się na to pisałam. Brałam odpowiedzialność ,za moje czyny, a teraz mam tego skutki. Czasem, w totalnej desperacji i smutku, myślę o adopcji, ale myśl, że moje największe i za razem najmniejsze serduszko mogło by mówić do kogoś innego mamo, przytłacza. Nie mam ochoty cierpieć bardziej. w tedy powtarzam sobie,że już nie może być gorzej. Będzie tylko lepiej. W tym tygodiu przyjechała do nas Ania. Chciała Drac osobiście, z resztą się jej nie dziwie. Była tydzień, i znów wyjechała do Irlandii. Poplotkowałyśmy , pośmiałyśmy się ,popłakałyśmy razem, a po tem wszystko runęło gdy ona wyjechała na samolot. Czas biegnie za szybko. Harrego nie ma, są w USA, i z jego i chłopaków opowiadań , wynika,że za szybko nie wrócą. Myślałam ostatnio o powrocie do HCh, ale za niedługo będę zdawać egzaminy końcowe, więc ta opcja tez odpada. Znów przesiedze w domu sama.

Podeszłam do okna, gdzie znów zaczynał padać śnieg. Powoli i spokojnie obklejał szyby i chodniki. Nasz ogród pokryty cały puchem ,nie widać śladu trawy. Popijając gorącą herbatę patzryłam jak moje maleństwo bawi się grzechotką, której dźwięk ranił moje uszy,ale po tylu miesiecznej walce z tym przyzwyczaiłam się. Po dłużym czasie postanowiłam sprawdzić strony plotkarskie, o Harrym i chłopakach. Nie miałam pojęcia co się u nicgh dzieje od kilku dni. jedyną ,pewną wiadomością było to ,że wrócą na święta, ale bedą musieli wrócić na sylwestra do Nowego Jorku. Jak zawsze. Szczęsicie moje, że będą mogli z nami świętować Boże Narodzenie. Zaśmiałam się pod nosem i sięgnęłam po laptopa leżącego na środku stolika, w miodowym kolorze. Uruchomiłam automatycznie stronę z faktami o 1D, jakim zaskoczeniem było dla mnie zobaczyć Harrego z nie jaką Taylor Swift. Przecież obiecywał sobie, że nie da sobą manipulować, a z opowiadań gazet, wychodzi na to ,że właśnie sam strelił sobie w kolano. Nie wiem co we mnie wstapiło, ale przeczytałam cały artykuł pod tym zdjęciem. Popatrzyłam autoamtycznie na Dracy, która przestała grzechotać. Chyba się przestraszyła kiedy zobaczyła w moich oczach łzy. Nie miałam ochoty zostawać w tym domu dłuzej. Każdy element przypominał mi jego. A teraz się nim brzydziłam. Był da mnie nikim, a jego obietnice były denne i nic nie warte. Jak mógł mnie oszukiwać,że mnie kocha,że jest ze mną szczery i ,że nigdy mnie nie opuścu , kiedy od miesięcy chodził z taylor prawie wszędzie. Gdzie ta jego miłość, jakoś szybko minęła. O dziwo wszystko by to tłumaczyło. Od miesiąca rozmawialiśmy tyko raz i to 5 min, a po tem już tylko cisza. Zero telefonów, odpowiedzi na sms-y itp. Przecież nie będę płakać. Wyłączyłam komputer i podeszłam dość nie naturalnie do zdjęcia na komodzie obok. Byłam na nim ja i on, ale w tym momencie doprowadzało mnie do szłu. Szczerze nie nawidziłam jego, tego domu i wszystkiego co z nim związane. Za nim zdąrzyła mi polecieć łza , byłam już spakowana. Moje rzeczy, perfumy kosmetyki, itp. Zaczełam płakać, gdy uśiwadomiłam sobie,że z utratą jego, mała traci ojca, który był dla niej ważniejszy niż ja, a ja zaczynam wojnę z każdym dniem. Pewnego dnia mała zapomni, a ja jej nigdy nie przypone. Otarłam zalaną słoną cieczą twarz ,a następnie ułożyłam rzeczy jedna obok drugiej i włożyłam je do torby. Sama się przebrałam i ubrałam małą. Dokładnie sprawdziłam tabele przyjazdów i odjazdów autobusów. Spakowana ruszyłam z małą na przystanek. Wszyscy krzywo się patrzyli ,gdy położyłam małą obok siebie , a następnie poprawiając kocyk szepnełam "będzie dobrze córóniu". Nie zmieszałam się, gdy podjechał autobus byłam pierwsza. zakupiłam bilet i ostatni raz podziwiając Londyn, wyjechałam. Za dużo minusów , jak na jedno życie. Otworzyłam mieszkanie,które dostałam od mojej babci , starym metalowym kluczem. Było na obrzeżach Londynu. W niewielkiej wsi, do której przyjerzdżałam tylko na wakacjach. nigdy nie widziałam jej zimą, ale było równie magicznie. Położyłam fotelika małej na stoliku, a sama rozglądnełam się po niewielim mieszkaniu. Była w nim tylko jedna łazienka, salon z kuchnią i sypialni. Wszystko zachowane, w starym , ciepłym, babcinym klimacie. Za nim rozebrałam małą przewietrzyłam w domu. Śmierdziało tu naftaliną i starym drewnem. Rozpaliłam kominek, mimo godziny 16,zaczynało robić się ciemno. Zwłaszcza tutaj. Ułożyłam małą na wcześniej wytrzepanej z kurzu pościeli i przebrałam w piżamkę. Sama posprzątałam kuchnie i wywietrzyłam salon. Niestety nie było nic w lodówce, więc przez cały wieczór siedziałam o głodzie, a mała i tak miała swoje butelki z melkiem, wystarczyło je podgrzać. W końcu zasnęła, a ja mogłam to wszystko przemyśleć. Przecież cały czas działam spontanicznie. Jestem teraz juz całkiem sama, a nikt mi nie pomoże. Po godzinie dwóch zasnęłam. Męczenie sie i bicie z myślami, nie pomogło. Na szczęście mała spała, znów zaczęłam czytać te komentarze, i artykuły. Ludzie jej nie nawidzili, mśli się jak by im coś zrobiła, a ja zadawałam sobie tylko pytanie co? Bo przecież dla nic jest TYLKO dziewczyną Harrego, a dla mnie kobietą , która odebrałam mi miłość mojego życia. Rozpłakałam się mysląć o tym. Nalałam sobie wody do szklanki i duszkiem wypiłam. Czas stawić czoło, życiu. Tylko czy dam rade zrobić to sama?





~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
hejo. nowy rodział juz jest, sorry, że taki krótki, ale to tylko początek. Reszte zasad podałam w poprzednim poście. To co stanie się z blogiem leży w waszych rękach. Proszę bardzo daje wam miesiąć. Dziekuje z góry za wszystko i kocham. kiedyś wróce. :p

ej!

Ej! sorry, że długo nie pisałam, ale miałam tylko 1 komentarz, no sorry, nie będę pisała opowiadania dla jednej osoby, dla tego puki ni e zmobilizujecie się do komenowania dodam tylko jeden post, jefden rozdział, a po tem same sb odpowiedzicie czy chcecie to czytać, bo ja nie bede czekałam mięsiace, żeby był 1 komentarz. przepraszam, ale jeśli pod kolejnym nie pojawi się 10 komentarzy zaewieszam bloga na czas nie określony. jest mi przykro,m ale mam blogi, które ludzie chcą komentować, a nie że robią sobie ze mnie jaja, przykro mi.


Juls. x